Poza tym, że Peru to kraj piękny i niewątpliwie jego plusy można by wymieniać i wymieniać, są w nim także pewne rzeczy, które mnie smucą. Chodzi mi przede wszystkim o podejście niektórych Peruwiańczyków do turystów, które czasem stawia ten kraj w dużo mniej korzystnym świetle. W czym tak naprawdę tkwi problem i czy jest szansa, by go rozwiązać, przeczytasz poniżej.
Wyprawy do Peru czasem zmuszają do dodatkowej interwencji
Jakiś czas temu wybrałam się na krótki trekking za miasto, tj. w okolice Cusco. By dotrzeć do punktu rozpoczęcia wędrówki musiałam złapać bus jadący w kierunku miasteczka Pisac. Bilet do miejsca, w którym zamierzałam wysiąść, kosztuje 1,5 sola. Znam jego cenę, bo często trasę tę pokonuję i doskonale się orientuję, co i ile w Peru kosztuje.
Nie bardzo świadomy był tego el cobrador, czyli po naszemu biletowy. Tuż przed przystankiem, na którym autobus zamierzałam opuścić, zażądał ode mnie 2,5 sola. Niby kwota nie wielka, ale nie o to tu chodzi. Chodzi mianowicie o to, że osoby o jasnej karnacji (a ja taką zdecydowanie mam) postrzegane są, jako turyści z kasą i zwyczajnie się ich czasem oszukuje. Choć Peru uwielbiam, trzeba o tej mniej przyjemnej kwestii mówić głośno i wyraźnie.
Nie pierwszy raz podobna sytuacja mnie spotkała, ale to jeszcze nie koniec…
Zdecydowanie po raz pierwszy spotkała mnie podczas całego tego zdarzenia, jednocześnie rzecz niezywkła.
Mianowicie na żądanie el cobradora, które słyszeli pasażerowie, co najmniej czterech pierwszych rzędów autobusu, w mgnieniu oka zaaregowała pewna starsza Pani – Peruwianka rzecz jasna. Wykrzyknęła do biletowego z oburzeniem, jak on może coś takiego mi robić. Podała publicznie cenę, którą powinnam zapłacić, czyli 1,5 sola i skarciła młodego chłopaka w odpowiedni do sytuacji sposób. Ależ to była niesamowita scena. Jeszcze nigdy nie widziałam takiej zorganizowaniej akcji w mojej obronie, a przeciwko swoim – w kwestii oszustwa nazwijmy to transportowego :-).
Odwaga starszej Pani zasługuje na niesamowitą pochwałę. Nie każdego stać na taki gest. Często, nawet jak się z czymś nie zgadzamy, biernie milczymy. Tak też zazwyczaj jest w peruwiańskich autobusach. Stosunkowo często dotyka mnie takie nierówne traktowanie i zazwyczaj w walce z oszustami, bo tak ich trzeba nazwać, jestem sama. Słyszę nie raz jakieś szepty, niby mnie wspierające, ale żeby ktoś coś bardzo głośno i dosadnie powiedział, no cóż nie mam w tym kierunku zbyt wielu oczekiwań.
Ale nie tym razem!
Owego poranka niesamowita kobieta, jak lwica, stanęła po mojej stronie. Za nią też kilka innych osób bardzo głośno i dosadnie wypowiedziało się w tej kwestii, rzecz jasna karcąc zachowanie biletowego. Cała sprawa wywołała niezłe poruszenie w autobusie.
Piękne jest to, że w Peru są osoby, takie jak wspaniała kobieta z autobusu. Dzięki nim jestem święcie przekonana, że ten kraj nie jest jeszcze stracony. Im więcej reakcji na zło będzie się pojawiać, tym szybciej problem oszukiwania turystów zniknie! Bo mimo wszystko, tych którzy zeszli na złą drogę, jest ciagle dużo mniej i zazwyczaj dotyczy to tylko miejsc bardzo turystycznych :-).
Ważna zasada podróżowania po Peru: zanim skorzystacie z publicznego środka transportu, na chodniku, czy nawet w tansporcie zapytajcie innych pasażerów, ile kosztuje przejazd na danej trasie. Zawsze też ustalajcie cenę przejazdu, zanim pojazd ruszy – nawet w środkach transportu lokalnego, gdzie teoretycznie ceny są stałe. Jak się jednak okazuje, nie dotyczy to często turystów!