Peru to kraj dla rowerzystów – prawda, czy fałsz? W mojej ocenie prawda, chociaż pod pewnymi nazwijmy to “warunkami”. Warunki przydadzą się przede wszystkim tym, którzy podróżują samotnie oraz tym, którzy wielkimi miłośnikami niebezpiecznych przygód raczej nie są.
Warunek 1
Przede wszystkim rowerzystom na drogach publicznych, szczególnie w miastach, tych większych, mówię stanowcze NIE! Jak się chcemy poruszać po drogach publicznych w tym pięknym kraju, to na pewno będziemy narażeni na wypadek. Dlaczego? To zasługa głównie kierowców i ich sposobu jazdy. Niestety w Peru tzw. kultury na drogach za wiele nie ma i pewnie sporo jeszcze czasu upłynie zanim kierowcy zmienią swoje nastawienie do innych użytkowników drogi, jak i do samych siebie. W przypadku tutejszych kierowców (oczywiście nie wszystkich, ale niestety wielu) zauważenie pieszego, czy rowerzysty na drodze nie powoduje zdjęcia nogi z gazu. Jakie tego mogą by skutki, pozostawiam to Waszej wyobraźni! Poza tym owi kierowcy potrafią i lubią rywalizować ze sobą o miejsce na drodze – szczególnie autobusy i taksówki w miastach. Jedną z obowiązujących tu zasad jest ta: kto większy ten pierwszy, a jak nie to mamy wypadek gotowy. I z góry wiadomo kto w takiej sytuacji ucierpi najbardziej.
Warunek 2
Rowerem po Peru jak najbardziej, ale nie w każdym miejscu. Zawsze trzeba pamiętać, że są dzielnice miast, a nawet całe miasteczka, które lokalni kwalifikują, jak bardzo niebezpieczne. Zdecydowanie odradzam pojawiania się w owych zakątkach w ogóle, a tym bardziej z rowerem. To dodatkowy, jakby nie było z daleka widoczny, idealny wręcz obiekt kradzieży. Nie ma potrzeby się na to narażć, bo niestety prócz roweru można też w skrajnych przypadkach i zdrowie lub życie utracić.
Jak już się zatem na wyprawę rowerową decydujemy, to warto zrobić małe rozeznanie wśród lokalnej ludności, jakich miejsc najlepiej unikać. Ci co do zasady wprost, bez problem, rzetelnej informacji w tym zakresie udzielą.
Warunek 3
Jak już na rower to w odpowiednim czasie, na pewno nie w porze deszczowej w dżungli, czy w niektórych miejscach w Andach. Jazda rowerem w deszczu do średnich przyjemoności należy, szczególnie, gdy teren robi się bardzo błotnisty, niebezpieczny. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że są na tym świecie indywidualności, których żadne warunki pogodowe nie przestraszą. Ta grupa spokojnie może wyprawy rowerowe po Peru planować przez cały rok. Ewentualnie pewne fragmenty trasy, dłuższe lub krótsze, będzie trzeba pokonać z rowerem na plecach.
Podumowując:
Jak Peru na rowerze, to tylko tam gdzie kierowców i ich samochodów nie ma w ogóle, albo przynajmniej gdzie się pojawiają bardzo żadko. Ponadto, tam gdzie bezpiecznie i poza najgorszymi miesiącami pory deszczowej (styczeń-luty).
Rowerem po Peru. Paracas National Reserve
Kto jeszcze nie próbował jazdy na rowerze po pustyni, albo kto chciałby po raz kolejny z pustynią się zetknąć, polecam wyprawy rowerowe po Paracas National Reserve (Reserva Nacional de Paracas). Rezerwat ten obejmuje obszar zatoki i półwyspu Paracas oraz archipelagu Islas Ballestas.
Kiedy najlepiej odwiedzić?
Najlepsza pogoda, czyli samo słońce, brak mgły i bardzo, bardzo ciepło, gwarantowane będzie od grudnia do marca. Pozostałe miesiące szczególnie od maja do października zagwarantują wam ograniczoną widoczność, szary i ponury krajobraz, no i MGłA, MGłA, MGłA. Kwiecień i listopad zaserwują po trosze wszystkiego (poza oczywiście deszczem).
Jak dotrzeć?
Jak jesteśmy w Limie to trzeba się z niej przedostać do Pisco. Podróż zajmuje około 3-4 godziny. Z Pisco należy wziąć albo taksówkę za 20 soles, albo colectivo za 3 soles, udające sie do Parascas. Czas podróży to niecałe pół godziny. Jak już traficie do Paracas, trzeba jedynie znaleźć rower. Sprawa bardzo prosta, bo prawie każda agencja turystyczna posiada w asortymencie wpożyczalnię rowerów. Warto przed podjęciem decyzji w sprawie wypożyczenia dwóch kółek, sprawdzić ceny i stan rowerów w kilku miejscach. Warto też się targować! Ceny wypożyczenia roweru wahają się od 25 do 35 soli za sztukę – za cały dzień.
Jak już wymarzony rower znajdziemy, pozostaje tylko wyruszyć w drogę.
Ale tu bardzo dobra rada!
Najlepiej przyjechać do Paracas dzień wcześniej i wypożyczyć rower na dzień następny – na wczesny poranek. Z uwagi na panujące tu upały trochę ciężko będzie pedałować już po godzinie 10 rano. Najlepiej zatem zamienić się w rannego ptaszka i wyruszyć o wczesnym świcie, np. o 6. Wówczas znaczną część trasy – tę pustynną pokonać będzie można bez ostrego słońca, a na koniec jak już pożądnie przygrzeje, czekać będzie na was co najmniej kilka plaż do wyboru – idealne miejsce na ucieczkę przed gorącem.
Na wyprawę warto poświęcić cały dzień, mniej więcej do godziny 18:00.
Są 2 sposoby na przejechanie trasy – można ją zacząć od Paracas w kierunku La Catedral, potem przez Yumaque do Lagunillas lub od Paracas w kierunku Lagunillas przez Yumaque do La Catedral i powrót do Paracas.
Zdecydowanie polecam opcję pierwszą, bowiem dzięki niej pokonacie prawie cały odcinek trasy, typowo pustynny, rano, więc bez wielkich upałów. No i może natkniecie się na Pana z lodami firmy Cerca de ti (blisko ciebie). Nam się taka niespodzianka przytrafiła. I muszę przyznać, że to były najsmaczniejsze lody, jakie jadłam. Po prawie 2-godzinnej jeździe, bez jakichkolwiek oznak życia (czasem jakiś samochód przejechał), nagle natknęliśmy się na młodego Peruwiańczyka, pchającego rower pod lekką górkę. Rower nie byle jaki, bo wypełniony po brzegi lodami. Zjedliśmy tych lodów po kilka, tak nam w tej pustynnej okolicy, smakowały. Pogawędziliśmy trochę ze sprzedawcą i każdy zadowolony udał się w swoją stronę.
Ostatnia część trasy w opcji pierwszej zawiera plaże, a więc idealna jest na popołudnie. Z plaży czerownej (playa roja) będziecie mieć zaledwie około 30 minut drogi do Paracas. Poza tym można tu zjeść przepyszny obiadzik – świeże ceviche lub jalea – typowe peruwiańskie przysmaki.
To jedyne miejsce na trasie z atrakcjami gastronomicznymi. To też świetne miejsce na wygrzewanie się na słońcu i zarzywanie kąpieli w oceanie, po około 4 godzinnej podróży rowerowej.
Dla osób spragnionych dodatkowych kilomterów jest też trasa extra. Można sobie podróż przedłużyć z Lagunillas do plaży zwanej La Mina.
Co warto zobaczyć w samym Paracas?
Popołudnie i wieczór można wykorzystać na spacer wzdłuż wybrzeża, surfing, oraz na wyprawę na wyspę Ballestas. Przy czym ostatnia sznasa, by na wyspę wyruszyć to godzina 12:00. O tej porze odpływa ostatnia łódź. Wyprawa trwa ponad 2 godziny, a wśród atrakcji m.in. podziwianie dzikich ptaków i ssaków, w tym lwy morskie, foki, pingwiny Humboldta w ich naturalnym środowisku.
Ponadto na trasie zetkniecie się z magicznymi liniami na jednym z piaskowych wzgórz – w stylu linii Nazca. Do dziś nie wiadomo, kto był ich twórcą i kiedy się dokładnie pojawiły, ale swoim charakterem i kształtem przypominają zdecydowanie linie Nazca. Będziecie więc mieli okazję zobaczyć namiastkę tego, co czeka na turystów właśnie w Nazca.
Poza tym warto sobie skosztować lokalnych smakołyków w przybrzeżnym barze.
VIDEO
Jeżeli zdecydujecie się na wyprawy rowerem po Peru, dajcie znać jakie wrażenia mieliście. Ściskamy!
2 Comments
Hej Sylwia!
Razem z moim chlopakiem zrobilismy dokladnie jak napisalas! O 7:00 z Limy autobusem do Paracas ( Perubus i Cruz de Sur jada bezposrednio do Paracas ). Dotarlismy okolo 10:30 i natychmiast udalo nam sie zalapac na speedboot na wyspy Balestas ( 55,00 Sol )Wieczorem wypozyczylismy rowery ( po 25,00 Sol kazdy ) i nastepnego dnia o 6:30 wyruszlismy w pustynie! Widoki przepiekne, upalu cale szczescie nie bylo:) Niezapomniane wrazenia!
Pozdrawiam i dziekuje za rady!
Ewa
Cześć Ewa,
Bardzo się cieszę, że wyprawa się udała i że mieliście wiele wrażeń. Rowery w Paracas to najlepsza opcja, jaką mogę polecic każdemu, kto lubi aktywne spędzać czas! Widoki, krajobrazy, cisza, brak turystów… To tylko niektóre cechy tej wyprawy!
Uściski dla Was i szerokiej drogi! No i rzecz jasna samych, przepięnych wrażeń i wyraw!
Serdeczne pozdrowienia