Ignorowanie zasad panujących w górach wysokich poczułam na własnej skórze. ByƗo ciężko, z Ɨóżka nie wstawaƗam przez kilka dni. Sporo strachu, bólu, ogromna dawka różnych emocji, w rezultacie cenna lekcja, którą zapamiętam do końca życia. Takie byƗy początki mojego podróżowania po Andach, skutki bardzo aktywnych pierwszych godzin na wysokości, z którą dotychczas moje ciaƗo nie miaƗo do czynienia. A dziaƗo się to na około 3400 m n.p.m., w Cuzco. DopadƗa mnie choroba wysokościowa w Peru, tak mnie przewitaƗo najpiękniejsze miasto dawnego kraju Inków.
Z wyższymi górami zetknęłam się kilka lat temu, podczas mojej pierwszej podróży do Ameryki Południowej. Po kilkudniowym pobycie w Limie, położonej niewiele nad poziomem morza, godzinny lot samolotem wystarczył, by znaleźć się w zupełnie innym wymiarze. W świecie pięknych gór, suchego powietrza, chłodnych wieczorów i nocy, w świecie przede wszystkim zawrotnych wysokości, których dotychczas mój organizm nie znaƗ.
Choroba wysokościowa w Peru na żądanie
Od samego początku mojej wyprawy dziaƗo się wiele. Tak też i byƗo, począwszy od pierwszych minut pobytu w Cuzco.
Pamiętam, jak dziś: wychodzę z lotniska, wsiadam do taksówki, jadę na skrzyżowanie, gdzie umówiłam się z kolegą, zostawiam plecak w jego mieszkaniu i pędzimy na przystanek. Wsiadamy w zaƗadowany po brzegi samochód osobowy, wolne miejsca jedynie w bagażniku. Albo decydujemy się na tę maƗo wygodną opcję, albo czekamy, aż zapeƗni się kolejne colectivo. Może to potrwać kilka, kilkanaście minut, ale równie dobrze godzinę lub dƗużej. Nie zastanawiamy się dƗugo. Szkoda czasu, by go marnować, Ɨadujemy się szybko do bagażnika i po chwili mkniemy przez kręte uliczki przedmieść Cuzco.
40 minut rozmów o lokalnym życiu, o ludziach, warunkach panujących w Peru i o naszym celu podróży! Na miejsce dojeżdżamy po okoƗo 35 minutach. Jeszcze tylko 10 minut spacerku i jest…
Skalna ścianka do wspinaczki. Moje maƗe marzenie, które dotychczas nie miaƗo okazji się zrealizować, a tu proszę, przylatuję w Andy, do Peru i w ciągu pierwszej godziny w nich przebywania, mam!
Za szybko i za dużo…
ZakƗadam sprzęt, wypożyczone buty do wspinaczki i zaczynam. Skalna ściana wydaje się w sam raz, chociaż jak zaczynam się na nią wdrapywać ponownie, mam wrażenie, że nie ma końca. Wszak to moje pierwsze wspinaczki w terenie, Ɨatwo nie jest. Ale najgorsze ma się dopiero wydarzyć!
Trzecie podejście zaczynam z dużą dawką energii i siƗ, ale te dosƗownie w ciągu kilku sekund caƗkowicie uciekają, ciaƗo zaczyna sƗabnąć, ale i tak nie to byƗo gƗównym problemem. Nie do wytrzymania okazuje się ból gƗowy. O zakończeniu trzeciej rundy wspinaczkowej nie ma mowy. Wszystko byƗo jasne, choroba wysokościowa.
Kiedy znalazłam się na ziemi, praktycznie póƗ przytomna, nie byƗam w stanie wymówić ani sƗowa. BóƗ gƗowy byƗ najsilniejszy ze wszystkich, jakie w swoim życiu przeżyłam. Doszły też wymioty. Ogólnie ogromne, nagłe osłabienie organizmu. PoƗożyƗam się na trawie, licząc, że ten koszmar zakończy się równie szybko, jak mnie dopadł, ale tu bardzo się przeliczyłam. Z owej trawy podniosłam się po około godzinie. Podano mi wodę, liście koki, co trochę pomogło, ale i tak było ciężko.
Po powrocie do Cuzco sporo czasu zajęƗo mi odzyskanie siƗ. W sumie trzy dni praktycznie nie wstawałam z Ɨóżka. Co pomogło? Tabletki, tradycyjne, lokalne metody: odpoczynek, herbatka z liści koki oraz a może przede wszystkim ich żucie w dużych ilościach.
Po prawie tygodniowych zmaganiach mogłam wreszcie ruszać na odkrywanie Peru, w peƗni siƗ, bogatsza w nowe doświadczenia. Jedno jest pewne, dalszą podróż realizowałam z dużo większą ostrożnością! Zaprowadziło mnie to nawet na mój pierwszy w życiu sześciotysięcznik, o którym mi się nawet nie śniƗo przed przyjazdem do Peru. Relację z tej wyprawy znajdziecie w artykule Jak zdobyć boliwijski szczyt Huayna Potosi 6088 m.
Potem zaś byƗy kolejne, na równie wysokie i już dużo bardziej techniczne szczyty. O ich zdobywaniu więcej pisaƗam w artykuƗach: Na szczycie Yanapaccha w Cordillera Blanca, Peru oraz Wrażenia ze wspinaczki na sześciotysięcznik Tocllaraju w Cordillera Blanca.
Wybieracie się do Peru? Koniecznie zapoznajcie się z artykułem Peruwiańskie sposoby na walkę z chorobą wysokościową. Na soroche trzeba się przygotować, najlepiej poprzez zapobiegnięcie wystąpienia jakichkolwiek symptomów choroby.
Choroba wysokościowa w Peru przytrafić się może każdemu. Nie da się przed wyjazdem w Andy przewidzieć, czy i kiedy jej symptomy dadzą o sobie znać. W większości przypadków wszystko kończy się dobrze, ale bywają również sytuacje ciężkie. Jest jednak coś, co zrobić można i warto. Chodzi o świadomość oraz odpowiedzialne podchodzenie do tematu! Spokojne wkraczanie na wysokości, odpowiednia dieta, dostarczanie płynów organizmowi i wcześniejsza minimalna wiedza na temat, jak uniknąć problemów, zazwyczaj wystarcza!
12 Comments
Ktoś kto się wybiera do Peru może zrezygnować z wyjazdu po takim przedstawieniu sytuacji.
Wybrałem się z żoną do Peru. Start w Limie, potem lot bezpośrednio do Cuzco i po dniu pobytu Machu Picchu Mountain, Góry Tęczowe, potem La Paz w Boliwii, zjazd rowerem Drogą Śmierci i totalnie zero objawów choroby wysokościowej.
Po dotarciu do Peru pić regularnie herbatkę z liści koki i będzie dobrze.
Dzień dobry Panie Tomaszu,
bardzo dziękujemy za wyrażenie swojego pogladu i opinii.
Cieszymy się, że nie miałm Pan mniej pozytywnych doświadczeń z wysokościami.
Przesyłamy moc serdeczności
Zespół Sylwia Travel
Sylwia z całym szacunkiem ale za głupotę się płaci… zaraz po wylądowaniu (czyli zmęczona, bez aklimatyzacji do zmniejszonej zawartości tlenu itd itp) poszłaś się wspinać… gratuluję pomysłowości.
Byłem w Peru i podobna choroba dopadła mnie – i innych “białych” jadących ze mną autobusem z Arequipy do Colca – ale tam wjeżdżasz z ~1400 na ponad 5000m w ciągu ~1.5h wiec ja też zapłaciłem za niewiedzę z tym że siedząc w autobusie miałem mniejsze ryzyko urazu niż Ty na skale. Wiek nie uwalnia od głupoty ale uczmy się na błędach.
Cześć Adamie,
nie ma problemu, wiem, że dla wielu z boku tak to wygląda i rzeczywiscie w zakresie “głupoty” można mój przypadek rozpatrywać.
Przy czym, akurat dla mnie była to wspaniała lekcja, dosć trudna, ale bezcenna, dzięki której nauczyłam się planować pobyt na wysokościach, wiem czym to grozi, wiem ile kosztuje ryzykowanie, bagatelizowanie, ile się można nacierpieć, jak sprawy mogą sie skomplikować. Teraz z bardzo dużym bagażem doświadczeń mogę doradzać innym, planować bezpieczne wyprawy, zresztą sama wspinam się na sześciotysięczniki, z powodzeniem. Gdyby nie to doświadczenie, jakby nie było, ciągle w jakimś kontrolowanym zakresie, blisko miasta, w gronie innych osób, z wszelkimi zabezpieczeniami, można byłoby w przyszłości doświadczyć czegoś znacznie gorszego. To była doskonała lekcja pokory, która by zaprzyjażnić się z wysokimi górami, myślę że na początku jest warta przejścia. Myślę też, że nie mogłabym być przewodnikiem – praktykiem, doradzą – praktykiem, jeżeli chodzi o wysokości. A praktyk to najlepszy specjalista, jakby nie było. Co innego słyszeć w teorii o problemach z wysokościami i o teoretycznych zasadach ich unikania – w tym np faszerowania się róznymi lekami, co lubią robić turyści, którym lekarz – nie praktyk – przepisał różne medykamenty na czas pobytu na wysokościach.
Może brzmi to “głupio” ale takie mam do tego podejście. Dzięki temu, pozornie wyglądającemu na “głupi”, przypadkowi, jestem w stanie bardzo dobrze planować i doradzać wyprawy na wysokościach, pomagać naszym Klientom minimalizować ryzyka związane z przebywaniem na wysokościach, a to dla mnie niezwykle ważne.
No cóż, można się zgodzić z tym, że “wiek nie uwalnia od głupoty”. Chociaż już samo słowo “głupota” i co nią jest to kwestia w mojej ocenie jednak subiektywna.
W życiu zawsze mamy lekcje, warto się na nich uczyć, wtedy człowiek staje się znacznie bogatszy. I każdemu życzę, by wykorzystywał wszystkie lekcje jak najlepiej.
Jeszcze może kilka słów odnośnie “głupoty” w ogólności, bo to niezwykle ciekawy dla mnie temat. Każdy ma inną wiedzę, bagaż doświadczeń, inny sposób działania, reagowania, inne miejsce zmaieszkania, wychowania, i tak dalej. Czy decyzje, jakie na bazie tego są podejmowane w konkretnej sytuacji to “głupota” no cóż kwestia dla mnie osobiście bardzo złożona i zdecydowanie niejednoznaczna. Bo z punktu widzenia jednej osoby coś może być “głupotą”, zaś z punktu widzenia innej, czymś zupełnie innym. Ludzie lubią oceniać, często jednak zapominając o tym, że każdy jest inny i decyzje które podejmuje zależne są od wielu cyznników, okoliczności, doświadczeń, zbiegu zdarzeń – to wszystko, to coś czego ten “oceniający z boku” nie może widzieć i nie może wiedzieć. No i często się ocenia pochopnie, za szybko, czasem, a wręcz często bardzo krzywdząco. Więc z tymi ocenami zawsze warto uważać – tego się uczę całe życie – i to jedna z tych kwestii których będę się uczyć do końca życia.
Serdeczności i dzięki z ciekawy wpis. Z mojej strony, no cóż, troszę musiałam się rozpisać, bo to jeden z tych tematów, które zaliczam do “tematów rzeka” – ale całkowicie w dobrej wierze, z szacunkiem do każdego kto z tymi moimi przemyśleniami się nie zgadza.
Sylwia
tak tylko tekst napisałaś w ten sposób że część osób nie mających pojęcia o życiu/aktywnościach na wysokości po przeczytaniu doszło do wniosku że po wylądowaniu w Cuzco na pewno ich to dopadnie – bo skoro Ciebie (= wysportowaną dziewczynę) dopadło to ich pewnie zabije… prawda jest taka że po wyjściu z samolotu spacer z bagażem do taxi (~200m) pozostawia efekty jak 5km trekking w tatrach ale jeśli ograniczymy na ok 48h aktywności fizyczne do minimum (zwiedzanie miasta, muzeum czekolady, rynek itp. nieco później quady, lekki rafting itp.) to prawdopodobieństwo tej choroby jest minimalne – poza tym zawsze możemy wspomóc się tlenem w sprayu który kupimy w każdej aptece.
Piszę o tym gdyż taka jedna “blondi” zareagowała dokładnie w ten sposób i panika gotowa… Peru jest piękne, ludzie biedni ale bardzo mili i honorowi a wysokości to coś do czego większość ludzi musi się stopniowo przyzwyczajać i tyle – skok na głęboką wodę bywa zgubny a choroba wysokościowa o której wspomniałaś to doskonała lekcja życia… taka grypa żołądkowa do kwadratu 🙂
Być może ok 3~4.07 będę w Cuzco więc jeśli tęsknisz za czymś z Polski daj znać a może Ci przywiozę.
Dzięki wielkie Adamie za pamięć.
Wysokości na pewno nie trzeba się bać, a wielu ludzi zanim przyjedzie do Peru już się jej panicznie boi. A strach zabija, paraliżuje, więc pierwsza zasada to się nie bać bycia na wysokosciach, nie myśleć o tym. Prawda jest też taka, że każdy na wysokość reaguje jednak inaczej, jednym nic nie jest, inni mają bóle głowy, inni, jak ja poprzez nadmierny wysiłek, większe komplikacje. Jednym coś dolega dopiero po paru dniach, innym w ogóle nic nie dolega przez cały pobyt, a ijnni tylko jak się w Cusco pojawią mają jakieś dolegliwości. Nie ma jednej zasady, jak zareaguje dany organizm. NIe zależy to od wieku, od tego czy się jest wysportowanym czy nie. Jedno jest pewne, na początku jak najmniej obciażeń fizycznych jest najlepszym wyjściem – dla kazdego – by ciało miało szanse się zaaklimatyzować i przyzwyczaić do nowych warunków. Do tego odpowiednie jedzonko (bez pewnych cieżkostrawnych produktów), zdrowe płyny (a nie te z procentami) i można bardzo fajnie spedzać czas w górach wysokich.
Serdeczności i pięknego wyjazdu Ci życzę.
Ja chwilowo jestem poza Peru, także kobicuję Twojej podróży. Niech będzie przepiękna i pełna cudownych wrażeń.
Na pewno są sposoby na obniżenie ciśnienia w głowie 😀 Zazdroszcze ci miejsca zamieszkania.
Mieszkanie za granicą ma swoje i plusy i minusy 🙂
Pozdrawiam serdecznie,
Z podziwem patrzę na tych, którzy mają odwagę się wspinać. Mnie głowa boli już w Wiśle, a co dopiero Andy… Gratuluję sześciotysięcznika!
Dzień dobry Ilona,
Dziekuję bardzo. Przyznaję, że gƗowa na tych wysokościach potrafi boleć i to bardzo, ciaƗo zaś sporo zwalnia, czy nam się to podoba, czy nie. Ale każdemu, kto marzy o takich atrakcjach polecam, szczególnie góry, które nie są technicznie wymagające. To nie tylko piękna przygoda, ale i ogromna lekcja. Przy czym, do każdej takiej wyprawy należy podchodzić z największą pokorą i maksymalnym przygotowaniem. Każda bowiem góra, czy wyższa, czy niższa wiąże się z zagrożeniami.
Pozdrawiam bardzo serdecznie.
Sylwia
Sylwia, bardzo, bardzo mądrze napisane. Warto posłuchać bardziej doświadczonych 🙂 Mimo, że zachwycam się nieustannie górskimi widokami, to wiem, że raczej nie będzie mi dane podziwiać widoków z takich wysokości. Pozdrawiam serdecznie i życzę wielu ciekawych wypraw!
Ilona, dziękuję bardzo za komentarz. Ja też nigdy nie miaƗam w planach wspinania się na wysokie góry, ale się udaje. Każdy z nas boryka się z różnymi problemami, trudnościami, czy sƗabościami, ale wiem że wiele z nich da się pokonać, nawet jak wszyscy mówią, że to nie możliwe. Trzymam zatem kciuki, by Twoje marzenia się speƗniaƗy! Czasami przeróżne trudności mogą nawet w ich speƗnieniu pomóc! Ważna jest zawsze nasza determinacja w dążeniu do realizacji celów i szukanie różnych opcji. Powodzenia i wszystkiego co najlepsze!
Sylwia