Kukurydza (maíz) podobnie, jak ziemniaki lub quinoa, od wielu wieków odgrywa ważną rolę w codziennym życiu Peruwiańczyków. To doskonały dodatek do zup, drugiego dania, albo jako samo danie główne z dodatkiem słonego sera. Ale jest coś co tę peruwiańską kukurydzę wyróżnia. A no mianowicie fakt, że można ją nie tylko jeść ale i pić i to na wiele sposobów!
Co łączy kukurydzę z piciem?
Okazuje się, że całkiem sporo. Kukurydza poza tym, że występuje w roli głównej w licznych peruwiańskich potrawach, jest też bohaterem kilku, słynnych w tym kraju, napojów o zbiorczej nazwie chicha.
Chicha w jej dwóch postaciach: jako chicha de jora i chicha morada!
Chicha to bardzo ogólne słowo, pod którym kryją się różne rodzaje kukurydzianych trunków. Nazwę tę stosuje się zarówno do napojów alkoholowych, jak i bezalkoholowych. Chicha, jako napój alkoholowy, przygotowywana jest z sfermentowanej żółtej kukurydzy i nazywa się dokładnie Chicha de Jora. Chicha zaś, jako napój bezalkoholowy, przyrządzana jest z kukurydzy koloru fioletowego i wówczas zowie się Chicha Morada.
Z uwagi na to, że oba rodzaje chichy mają ciekawą historię, każdą postanowiłam opisać oddzielnie. W tym artykule zajmę się wyłącznie chichą w postaci alkoholowej.
Chicha de Jora w szczegółach
Chicha de Jora to nic innego jak kukurydziane piwko, wytwarzane z konkretnego rodzaju żółtej kukurydzy, zwanej właśnie jora, w procesie fermentacji trwającej co do zasady kilka dni! Trunek popularny przede wszystkim w peruwiańskich Andach. Jest to jeden z najtańszych napojów z serii tych zawierających “procenty” i do tego bardzo smaczny oraz orzeźwiający. Tych procentów w owym kukurydzianym smakołyku jest stosunkowo niewiele, a zatem nie jest on tak silny, jak na przykład piwa polskie. Niemniej jednak z testowaniem Chicha de Jora trzeba uważać, bo przy wypiciu większej ilości, upija i to porządnie!
Na półlitrowy kufelek trzeba przeznaczyć zaledwie 0,5 sola, maksymalnie 1 sol.
Warto też wiedzieć, że Chicha de Jora swoją tradycję już ma! Jej smakiem rozkoszowali się między innymi Inkowie, którzy używali jej do celów rytualnych i spożywali głównie podczas świąt religijnych.
Dodatkowe właściwości chicha de jora?
Ludność andyjska zgodnie twierdzi, że chicha pita regularnie dodaje sił i wzmacnia organizm. Nie mogę tego potwierdzić, ani tym bardziej zaprzeczyć, bowiem mam zwyczajnie za krótkie doświadczenie w jej spożywaniu. Ale skoro zwolennicy trunku, o tych dodatkowych korzyściach mówią i to praktycznie jednym głosem, nie ma powodu, aby im nie wierzyć.
Zastanawiam się, czy można przypisać te same właściwości piwku europejskiemu? Do tej pory znany mi jest jedynie jeden skutek jego konsumpcji – “piwny brzuszek”, co raczej z korzyściami, w tym z siłą i wzmocnieniem niewiele wspólnego ma.
Gdzie można peruwiańskiej Chichy de Jora skosztować?
Jak już próbować, to przede wszystkim w Andach. Napój sprzedawany jest niemalże w każdym miasteczku, i w każdej wsi. Zwykle Chicę de Jora nabyć można w tak zwanych “chicherias”. Owe chicherías to nic innego, jak pokój lub kuchnia w domu.
Dla turysty spróbowanie chichy to nie lada atrakcja. Bo nie tylko może skosztować lokalnego trunku, ale także bardzo często podpatrzeć, jak wygląda andyjska chata i codzienność jej mieszkańców. W takiej bowiem kuchni, czy pokoju gromadzi się sporo osób, a więc o pogawędkę nie trudno.
A po czym poznać, że w danej chacie chicha jest? A no po torbie. Tak, tak. Po plastikowej torbie (takiej z supermarketu). Zazwyczaj ma kolor czerwony lub niebieski, ogólnie taki, który się w oczy z daleka rzuca. Owa kolorowa torebeczka, a czasem wstążeczka, ewentualnie flaga, co do zasady wisi na kiju, który wystaje z zza płotu, a jak płotu brak, to z zza domu.
Aby Wam jeszcze dokładniej zobrazować całą sytuację, zerknijcie na zdjęcia poniżej.
Jak spragnieni kukurydzianej przyjemności będziecie, niech Wasz wzrok koniecznie poszukuje takich właśnie sygnałów.
Warto też wiedzieć, że ten charakterystyczny kij z kolorową końcówką, nie zawsze tak sobie wisi. Jak piwko się kończy, kij momentalnie znika. Bo po co klientów w błąd wprowadzać. Dla nich owy patyk, to symbol dostępności, jak zapasów brak, muszą o tym jak najprędzej wiedzieć, by na darmo się nie fatygować.
VIDEO
Kochani życzymy Wam pięknych podróży, odkrywania lokalnych smaków i zapraszamy na kawusię w Cusco 🙂
2 Comments
Ha, ha… Słynna chicha. Szacun, twardzielko. A na marginesie, rower był bardzo przyjemną odmianą, pozwalał na odpoczynek od trekkingów i regenerację nadwątlonych sił. Fajny pomysł.
Dzieki Przemku 🙂
hehe, oj ten dzionek i te chiche jeszcze dlugo bede pamietac i wspominac 🙂
Pozdrowionka serdeczne!