Być może będzie to pewnego rodzaju uogólnienie, ale wydaje mi się¸ że w Peru nagminnie zabiera się dzieci do pracy. Może nie w każdej części kraju jest identycznie i nie wszyscy postępują tak samo, ale zdarza się raczej częściej niż rzadziej, że pociechy przebywają cały czas z rodzicami w ich miejscach pracy. Czy to na ulicy, czy w restauracji, czy na rynku. W każdym z tych miejsc spotykam niemalże każdego dnia matki z maleństwami na plecach – w słynnych mantach, bądź też dzieci nieco starsze bawiące się tu i ówdzie. Andyjskie maleństwa doskonale rozumieją, co to jest praca. Od początku, gdy tylko są w stanie, pomagają rodzicom w ich biznesach, co widać na zdjęciu powyżej.
Peruwiańska Rzeczywistość może zaskoczyć, przyjmujcie wszystko!
Nie próbujcie oceniać i zmieniać!
Dla niektórych może i nic w tym dziwnego, ale mi się serce kraje, gdy się temu przyglądam. Bo przecież dzieci nie powinny plątać się po chodnikach, korytarzach, itp. W ogóle nie powinny przebywać całymi dniami z matkami w pracy. A gdzie miejsce na odpoczynek, naukę, zabawę z rówieśnikami? Niestety w Peru rzeczywistość bywa nieco, a właściwie zupełnie inna, niż ta, którą znam ze swojego otoczenia.
W Peru, przynajmniej w niektórych częściach, a już na pewno w Andach, maleństwa nie opuszczają matek ani na chwilę. Pozostają całe dnie na ich plecach, lub gdzieś w kąciku, czy przykładowo na taczce – jak to widać na zdjęciu poniżej.
Ta kobieta sprzedaje popularną w Peru cañę de azúcar (trzcinę cukrową). Oczywiście nie ma z kim zostawić dziecka, więc je zwyczajnie z sobą do pracy zabiera. Nikogo tu te widoki raczej nie dziwią, nikogo lub prawie nikogo, kto z kraju tego pochodzi. Mnie jednak nieco to dziwi, a może raczej nieco boli. Bo praca rodziców, bez względu na to jaka jest, to nie miejsce dla dzieci. Wyjątkowo może i tak, ale nie jako codzienność i reguła.
Na zdjęciu zaś poniżej kobieta sprzedająca peruwiańską limonkę. Na plecach widać mantę – kolorową chustę (więcej o mantach możecie przeczytać tutaj). Niby nic z niej nie wystaje, ale to tylko pozory. W środku, smacznie śpi sobie dzieciątko. Może i dla maleństwa jest wygodnie, komfortowo, ale dla matki, to już nie koniecznie. To znaczy, ogólnie noszenie dzieci w mantach jest znacznie bardziej wygodne, niż noszenie ich na rękach. Wyobraźcie sobie jednak, że jesteście w pracy, przez cały dzień, i w dodatku cały czas nosicie na plecach dziecko. Ciekawe jak długo plecy matki będą w stanie znosić taki stan rzeczy… Co innego używać mantę przez krótki czas, a co innego dzień w dzień, i to przez wiele godzin.
Na zdjęciu zaś poniżej inna kobieta, inna historia – ale jest w tym wszystkim pewna wspólna kwestia – dziecko na plecach, w pracy!
To nie są przypadki unikatowe. Wśród ludności andyjskiej to dość powszechne zachowanie, nie zaś wyjątek.
Oczywiście, jak wskazałam na wstępie, niniejszy wpis to pewnego rodzaju uogólnienie. Uogólnienie jednak na tyle powszechne, że doczekało się mojego w tej sprawie komentarza. Póki co pozostaje mi akceptować ten aspekt kultury peruwiańskiej. Mam jednak nadzieję, że nadejdzie taki moment, że dzieciaczki będą miały lepsze zajęcia niż spędzanie czasu z rodzicami w ich pracy! Niemniej jednak, jeżeli przyjdzie Wam zorganizować wyprawę do Peru i przy jej okazji będziecie przechadzać się chociażby po ulicach Cusco, taki widok raczej będzie częsty.
Na zdjęciu powyżej matka z dzieckiem sprzedająca płyty. Jak widać dziewczynka w kapelusiku, to już nie maleństwo, więc sobie można wyobrazić, jak to jest stać na nogach cały dzień z dodatkowym ciężarem na plecach. Ogólnie można by rzec, że to słodki ciężarek, ale po kilku godzinach, raczej ciężko tak to ujmować.