Jak tylko wspominam Peruwiańczykom, że jestem z Polski, od razu sobie ze mnie żartują i mówią, że mieszkam w lodowej krainie i że Polska jest naturalnym producentem lodu. Są też tacy, co idą o krok dalej i twierdzą, że z uwagi na nasz lodowaty klimat, w Polsce opłacałoby się otworzyć biznes z peruwiańskimi raspadillas lub cremoladas. A dlaczego?
Przede wszystkim dlatego, że raspadillas to nic innego, jak lodowy deser, a dokładniej zamrożona woda, którą się ściera na specjalnej tartce lub zwykłym nożem i wkłada do kubeczka lub na talerzyk, po czym polewa się przesłodkim syropem z przeróżnych owoców.
Zdaniem moich peruwiańskich przyjaciół polski śnieg i lód świetnie sprawdziłby się, jako główny składnik raspadillas lub cremoladas. Krótko mówiąc, pomysł na biznes w kraju już mam :-).
Jak smakuje peruwiańskie raspadillas?
Główne cechy tego lodowego smakołyku są w sumie 3: jest zimny, bardzo słodki i bardzo tani. Co do smaku, a to już zależy – od syropu, którym zamrożona woda jest polewana.
To on nadaje raspadillas niepowtarzalnego – bardzo dobrego lub zaledwie przeciętnego smaku. Jedni robią owe syropy lepiej, inni nieco gorzej, więc wszystko zależy od tego gdzie i u kogo się raspadillas kupuje. Jedno jest też pewne – na peruwiańskim wybrzeżu trudno byłoby się bez raspadillas obyć. Upały, jakie przez kilka miesięcy utrzymują się w tej części kraju, dają się we znaki każdemu. Na ratunek przychodzi w takich sytuacjach raspadillas właśnie. Taka mrożona przyjemność przynajmniej na chwilkę dostarcza mieszkańcom orzeźwienia.
Raspadillas kontra cremoladas
Jak to z biznesami bywa raspadilla ma też swoją konkurencję i to nie małą. Popularne są tu też, bardzo do raspadillas podobne, desery o nazwie cremoladas. Jak dla mnie cremoladas są zdecydowanie pyszniejsze. Co prawda do ich produkcji też używa się zmrożonej wody, jednakże lód miesza się w tym przypadku bezpośrednio z owocami lub eksrtaktami z owoców znacznie wcześniej i dopiero wówczas podaje się klientom.
Owo mieszanie składników nie następuje tu w trakcie sprzedaży, tak jak w przypadku raspadillas. Efekt jest taki, że cremoladas mają inną konsystencję i zdecydowanie bardziej przypominają zwykłe lody.
Póki co zarówno raspadillas, jak i cremoladas mają się w Peru niezwykle dobrze. Popularnością dorównują znanym niemalże na całym świecie lodom. Z uwagi zaś na to, że są tańsze, jest na nie ciągle duży popyt. Czyli krótko mówiąc, nie zostały jeszcze przez rynek lodowy wyparte.
Ceny, ceny, ceny…
Na pewno ciekawi Was ile kosztuje kubeczek lub talerzyk owych lodopodobnych słodkości. Jeżeli są to miejsca mniej turystyczne, można je zakupić za 1 sol. W przypadku miejsc bardziej znanych, popularnych lub nad samym oceanem ceny rosną i wahają się między 1,5-3 sole. To ciągle tanio w porównaniu z lodami, których ceny zaczynają się od 2-3 soli i w dodatku znikają w naszych żołądkach znacznie syzbciej niż cremoladas, czy raspadilla. Jeżeli zatem zależy komuś na dłużej chwili orzeźwienia, no cóż w tej kategorii wygrywają zdecydowanie raspadillas i cremoladas.
Jak się przyglądam bliżej tym lodopodobnym biznesom, to aż się nadziwić nie mogę. Takie proste i tanie rozwiązania, do tego niezwykle skuteczne i smaczne :-).
Myślicie, że w naszym pięknym kraju raspadillas lub cremoladas znalazłyby większe rzesze odbiorców i mogłyby wyprzedzić w walce o klienta słodkie, rozpływające się w ustach lody???