Co ma wspólnego system pocztowy stworzony przez Inków w ich Imperium – Tawantinsuyu z popularnymi na całym świecie sztafetami sportowymi? A no, jak się okazuje całkiem sporo.
Pierwszy raz o inkaskim systemie pocztowym, a właściwie o ludziach, którzy go tworzyli, usłyszałam podczas jednej z moich wypraw trekkingowych. Dokładnie podczas pierwszego tygodnia podróżowania po Peru. Mój lokalny przewodnik dotrzymując mi kroku podczas trekkingu, ciągle powtarzał, że gdybym żyła w czasach funkcjonowania Imperium Inków, doskonale sprawdziłabym się, jako chaski. Hhmm „chaski” – a cóż to takiego i czemu niby ja mogłabym takim czaskim być, pomyślałam? Ciekawość była tak silna, że szybciutko o szczegóły zapytałam! I w zamian całą historię związaną ze słowem „chaski” usłyszałam.
Inkaska poczta – co było jej trzonem i jaką rolę pełnił w niej chaski?
Imperium Inków słynęło nie tylko z konstruowania przepięknych budowli, których ruiny możemy podziwiać po dzień dzisiejszy, jak na przykład te w Machu Picchu, czy w Choquequirao. Okazuje się, że Inkowie do perfekcji opanowali również wiele innych dziedzin życia, jak przykładowo system pocztowy. Wydawałoby się, że nic nie może prześcignąć samochodów, czy lepiej samolotów, ale nic bardziej mylnego. Okazuje się, że Inkowie w tempie dosłownie ekspresownym tranpsortowali wiadomości w ramach swojego imperium. A te przyznać trzeba, było w czasach świetności Tawantinsuyu, niezwykle obszerne. Obejmowało bowiem nie tylko terytorium dzisiejszego Peru, ale także terytorium Ekwadoru, części Boliwii, Kolumbii, Chile oraz Argentyny.
Na wspaniale funkcjonujący system pocztowy w Imperium Inków, składały się co najmniej dwa czynniki:
- Świetnie stworzona przez Inków sieć dróg, która po dzień dzisiejszy pokrywa Peru i inne kraje, niegdyś do Peru należące.
- Najszybsi w kraju biegacze, zwani „chasquis” albo „chaski” – gońcy, czy jak kto woli specjalni listonosze.
Świetnie stworzona przez Inków sieć dróg
System dróg po części wybudowany, a po części rozbudowany przez Inków, to unikat na skalę światową. Czasem były to bardzo wąskie, strome schody, lub też ścieżki, na których zmieścić się mogła zaledwie jedna osoba; czasem zaś szlaki rozległe na kilka metrów. Charakter poszczególnych części inkaskiego systemu dróg, zależał od terenu, w którym był budowany oraz od wysokości. Drogi w Imperium Inków rozpościerały się bowiem od poziomu morza do prawie 6000 m n.p.m. Nie zawsze zatem możliwe było stworzenie czegoś szerokiego i rzecz jasna płaskiego.
Istotne jest także, że owa sieć dróg pokrywa nie tylko terytorium dzisiejszego Peru, ale także część Ekwadoru, Chile, Argentyny, Boliwii i Kolumbii. Te bowiem kraje, przynajmniej po części, w okresie największej świetności Imperium Inków, wchodziły w skład Tawantinsuyu.
Na wyjątkowy i unikalny charakter Inkaskich szlaków (andyjski system dróg Qhapaq Ñan) zwróciła uwagę Organizacja Narodów Zjednoczonych do Spraw Oświaty, Nauki i Kultury UNECSO. W 2014 r. organizacja ta podjęła decyzję o wpsianiu najbardziej wartościowych fragmentów sieci owych dróg na listę światowego dziedzictwa. W Peru znajduje się w sumie 250 kilometrów z 6000 km szlaku wpisnaego na listę UNESCO. Ogólnie dla śmiałków, którzy pragną poczuć się jak inkascy gońcy, do pokonania jest co najmniej 40.000 kilometrów owych ścieżek. Niektóre fragemnty do przejścia i zobaczenia podczas licznych wypraw ogranizowanych m.in. w regionie Cusco, takich, jak przykładowo: Inca Trail, Inka Jungle Tour, Choquequirao trek, Lares trek, itp.
Obecnie inkaskie drogi, to przede wszystkim atrakcja turystyczna oraz system komunikacji dla ludności lokalnej. W przeszłości zaś główny i jedyny system służący do transportu żywności, przemieszczania się ludności, armii, no i oczywiście do przenoszenia wszelkiego rodzaju wiadomości. Ale aby owe wiadomości na odległość przetransportowywać, potrzeba było kogoś, kto się tym zajmie. I tu Inkowie także byli niezawodni. Zadbali bowiem o stworzenie specjalnego systemu gońców, którzy przez owe ścieżki śmigali niemalże z prędkością światła. A jak owych listonoszy pozyskiwali? Szczegóły poniżej.
Najszybsi w kraju biegacze, zwani „chasquis” albo „chaski”
Termin chaskiq oznacza w Quechua “ten, który odbiera i daje”. Owa charakterystyka świetnie odpowiada dzisiejszemu listonoszowi. Ogólnie, nie wydaje mi się, by zdobycie zawodu listonosza było aktualnie jakoś szczególnie trudne. Nie wymaga się też raczej w przypadku tego stanowiska kwalifikacji, którym sprostać mogłyby jedynie jednostki. Co innego, jeżeli chodzi o Imperium Inków. Okazuje się, że sprawa otrzymania miana inkaskiego chaskiego do prostych nie należała. Jedynie nieliczni, czyli najlepsi, mogli sobie na to niezwykle wyczerpujące, stanowisko zasłużyć. Nabór do inkaskiego systemu pocztowego rozpoczynał się bardzo wcześnie. Selekcja owych biegaczy następowała na etapie, kiedy byli jeszcze dziećmi. Chodziło o to, by wyszukać tych najsilniejszych, najsprawniejszcyh, z predyspozycjami do znoszenia długodystansowego wysiłku. Jak się nie trudno domyśleć kariera czasquis nie trwała zbyt długo. Bo ile można tak biegać i biegać, w warunkach, które zdecydowanie do prostych nie należały? Inkaska poczta składała się zatem z samych wysportowanych młodzieńców.
Każdy taki sportowiec miał do pokonania dziennie maksymalnie kilkanaście kilometrów. Inaczej trudno byłoby tu zachować szybkość, a to dla Inków stanowiło sprawę priorytetową. Dzięki systemowi, zgodnie z którym chaski miał do pokonania dość krótkie dystance, dziennie udawało się pokonywać nawet do 250 – 320 km. To sprytne rozwiązanie sprawiało, że wiadomości z Cusco do Quito, które oddalone są od siebie o około 1250 km, przesyłano zaledwie w około 5 dni.
Ale gdzie w tym wszystkim podobieństwo do sportowej sztafety? A no chodzi o to, że w ciągu dnia jeden chaski przekazywał drugiemu, co prawda nie dosłowną pałeczkę, ale coś na jej podobieństwo. Musiał bowiem dostarczyć kolejnemu chaskiemu wiadomość, lub konkretny produkt. Ten kolejny zaś chaski, z ową „pałeczką”, biegł przez co najmniej kilkanaście kilometrów do punktu, w którym czekał na niego kolejny goniec, i tak dalej i tak dalej. Tak jak w sztafecie sportowej, tak i w poczcie inkaskiej, chodziło o dotarcie do mety – tyle, że w przypadku Inków, owa meta znajdowała się rzecz jasna u odbiorcy wiadomości lub towaru.
Poznawszy rolę i charakter inkaskich listonoszy, porównanie mnie na andyskich szlakach do chaskiego, uznałam za wspaniały komplement, no i nie lada powód do dumy :-).